Nie, nie szukam wyjaśnienia zagadek i błędów logicznych.
Mam zagadkę natury psychologicznej. Czy ktoś potrafi wyjaśnić, dlaczego przez cały film trzymałam stronę Tony'ego? Chciałam, żeby to jemu się udało, a nie jego przeuroczej, niewinnej żonie z twarzą Grace Kelly.. Zastanawiające..
Hmm.. To raczej nie był efekt zamierzony, to tylko moja dysfunkcja, tak?
bo facet zagrał po prostu rewelacyjnie ;) zajebisie wykreowana postac, po prostu nei da sie go nie lubic w tym filmu - i ja uwazam ze to byl celowy zabieg hitcha by polubic tego cwaniaczka
To nie ma sensu. Godzinę temu skończyłem oglądać i też liczyłem, że mu się uda :)
Też trzymałem stronę Tonego! Miałem nadzieję że zapędził blondi na stryczek a poźniej zrobi coś ciekawego z jej kochasiem.. a tu o.. taki powinien być happy end : )
Jestem świeżo po seansie i też trzymałem jego stronę :D i choć miałem nadzieję, czy po prostu już nawet tylko łudziłem się, że mu się uda to wiedziałem, że na pewno tak się to nie skończy. Byłoby to zbyt proste, schematyczne i wyświechtane, a ten reżyser taki nigdy nie był. Stąd też inne, niż wielu widzów by sobie życzyło, zakończenie.
Jak dla mnie ten film to po prostu rewelacja, wszystko tu zagrało wspaniale! Dopatrzyłem się tylko jednego błędu jednak można go nazwać mało istotnym :)
przed chwilą co obejrzałem i cały film byłem z Tony'm.Jednak tak jak mówi kolega nade mną to byłoby zbyt proste gdyby mu się udało. ;)
Fajny film. Aczkolwiek nie zgodzę się do końca, że gdyby Tony'emu się udało, to byłoby nudne i schematyczne. Schematyczne to było dla mnie zakończenie w filmie- happy end jakich wiele, dobro musi zwyciężyć, zakochana para się połączyć, niewinna osoba zostać uratowana.
Jak dla mnie ciekawe i nieschematyczne byłoby zakończenie, które było poniekąd sugerowane w filmie,ale z niego nie skorzystali- czyli nikomu się nie udaje. Margot byłaby skazana, ale zmieniłaby testament i Tony zostałby z niczym, czyli wszystko na darmo- to, co powiedział w pewnej chwili Mark do Tony'ego.
Lubiłam Tony'ego, ale nie mogę powiedzieć, że innych osób nie. Lubiłam wszystkich, co tam byli- nawet tego mordercy było mi żal.
Aczkolwiek myślę, że to dlatego, że to magia kina: fikcja( inaczej ocenia się postać z filmu, książki, a inaczej coś w realu), świetna gra aktorska, błyskotliwy czarny humor postaci, który jest zasługą scenarzysty itd. Jakby tak nie filmowo patrzeć, tylko w kategoriach postaci jako "zwykłych osób", jakkolwiek to brzmi, to nie wiem, czy lubiłabym Tony'ego, w końcu to socjopata, ożenił się dla kasy i dla kasy chciał zabić, żona go nie obchodziła ani jej romans, bał się tylko, że straci jej pieniądze.
Był fajny, bo był fajnie napisany i zagrany, przykuwał uwagę na ekranie, poza tym był ciekawszy w odbiorze- Mark nie był ciekawy, bo do przesady dobry, szlachetny, czyli w sumie nudny dla widza, papierowy.
Ale jako "osoby" to bym Tony'e go nie polubiła, był zbyt zimny i wyrachowany, bez emocji.
Jakby chciał zabić żonę z zemsty za zdradę, to jakoś bardziej bym go lubiła czy byłoby mi go żal. a tak lubię go, ale jako świetną kreację aktorską.
Bo żona po pierwsze była do przesady niewinna i urocza, a po drugie zdradzała go, więc nie dość że fałszywa, to jeszcze niewierna. Jej kochanek był jak dla mnie irytujący.
A Tony to bystry i przykuwający uwagę facet. Taki, z którym chciałbyś się zakolegować. Poza tym nie traci zimnej krwi, gdy plan bierze w łeb. Szybko kombinuje i niemal do końca jest o krok przed wszystkimi. Jego rywal nie dorasta mu do pięt.
Ale niestety znalazł się i sprytny policjant.
A tak na marginesie, to tak samo miałem przy "Cieniu wątpliwości". Liczyłem, że Cotten wyrzuci małą z pociągu i ucieknie. W "Psychozie" może nie kibicowałem Batesowi, ale facet też coś w sobie miał. Po trochu mu współczułem. A "Ptakach" byłem za ptakami:)
Fakt, Charlie z Cienia wątpliwości był fajny, dla mnie nawet bardziej niż Tony z niniejszego tematu. U mnie Charlie wzbudził sympatię zamiast niechęci, odrazy. Może to celowe zabiegi u Hitchocka.
Podobne odczucia.
Oglądałem film po angielsku i być może coś mi umknęło, ale żony Tony'ego nikt nie zmuszał do zamążpójścia. Zdradzała go , więc była niewierną łajzą.
To oczywiście nie powód, by człowieka zgładzić, ale niejako daje motyw i w pewien sposób tłumaczy zachowanie głównego bohatera. Stąd lekka doza wyrozumiałości względem jego działań.
Też niejako liczyłem, że Tony wyjdzie zwycięsko z tej gry, bo to byłoby dość oryginalne. Poza tym kochaś Margot był do bólu mdły i nudny. Sama żonka też była mendą, tylko w ładnym opakowaniu.
Śledczy zdobył finalne dowody nielegalnie, przebywając bezprawnie w mieszkaniu Tony'ego.
Zapraszam do ankiety tych co oglądali filmy Hitchcocka! Głosy można oddać na stronie: http://www.filmweb.pl/user/camillo_kp/blog/550926 Za oddanie głosu będę wdzięczny! Zapomniałem wcześniej zamieścić tutaj odnośnik do ankiety :D
Właśnie obejrzałam i też jemu kibicowałam , świtna rola . Tak chciałam aby się wywinął , widzę że na forum większość tak twierdzi.
Pewnie dlatego, że Ray Milland grał sympatycznego, kulturalnego, ale i cynicznego, zimnego drania. Później w serialu Columbo zagrał podobną postać (majac niemal 70 lat), w odcinku 'Greenhouse Jungle' polecam :)
Po tych dwóch rolach uważam Millanda za genialnego aktora. Oczywiście nie można pominąć jego roli w 'Straconym weekendzie' gdzie grał alkoholika walczącego z nałogiem...
Jestem zdumiony tym komentarzem i odpowiedziami, bo dla mnie Tony to jeden z najbezwzględniejszych cynicznych morderców filmowych. Zdziwiło mnie, że napisano w recenzji, że ten wynajęty kolega został zamordowany, co sugeruje, że celowo zabił go ktoś jeszcze inny. On nie został zamordowany! Owszem został ZABITY, ale w obronie własnej, a zabójstwo w obronie własnej to nie morderstwo.
Nie nie nie - jesteś socjopatką ew.byłaś bo jakiś czas minął i jest szansa że się zmieniłaś. ;) A na poważnie -nie wiem jak Tony mógł wzbudzić czyjąkolwiek sympatię -żeby"posyłać" do wiezienia niewinną osobę trzeba być ZŁYM do szpiku kości -że tak powiem.
Ja nie tyle ,że go polubiłem co mega irytował mnie ten kochaś blondyny :P masakra jaką mam ochotę mu natrzaskać po pysku haha zakończenie wkurzające bo kochać szczęśliwy i uśmiechnięty a wolałbym aby ptaki go zadziobały a najlepiej Bates zapukał do drzwi i jego matka by już wiedziała co się robi z takimi lalusiami haha Grace Kelly piękna kobitka ale tutaj też tak infantylna jej bohaterka ,że trudno się dziwić Millandowi :D film bardzo ciekawy i wciągający ale nie wszystko było perfekt i zakończenie do bani.
Po prostu utożsamiamy się z nim siłą rzeczy, bo to z jego punktu widzenia obserwujemy film i jego poznajemy najdogłębniej. Podobnie jest z Bates' em...no, niechże ten samochód w końcu utonie :-) normalna rzecz, przywiązujemy się do bohatera.
Kibicujemy Tonyemu ponieważ od początku czujemy, że jest skazany na porażkę. Filmów w których wygrywa zło, jest bardzo mało i zwykle ma to jakieś przesłanie. Nikt nie zaryzykowałby złego zakończenia w zwykłym kryminale.
Po prostu zrobiłaś się mokra na widok gościa. Kobity tyle mówią o potrzebie czułości, romantyźmie i tym podobnych, a jeśli mają okazję, zazlecązwyczaj lecą na degeneratów i bandziorów. Faceci są zdecydowanie uczciwsi. Chce mieć taki przykładowy blondynkę z wielkimi cyckami zawsze chętną, to nie mówi o intelektualistce w wielkich patrzałkach. Oczywiście uogólniam, ale tak to wygląda zazwyczaj.
bo facet zagral rewelacyjnie. jestem pewny zenie jest to zamierzone przez AH,a wynika to tylko i wylacznie z tego ze mezczyzna w filmie zawsze byl wazniejszy, a kobieta miala byc dodatkiem...
Zobacz odcinek Skazanego na film na YouTube "hitchock i hopper", powinno wyjaśnić