Może to i jest arcydzieło, ale jak seans się skończył wybiegłam z chęcią z sali. Widać nie ma we mnie wystarczającej ilości wrażliwości, żeby zanurzyć się w tę medytację. Nawet Tilda nie pomogła. Piękna scenografia i muzyka od czasu do czasu.
Ja się nie pokusiłam na oglądanie tego na festiwalu. Miałam rezerwacje na niedzielny poranek i cieszę się, że odpuściłam. Na bank bym przespała cały :) Do tego filmu trzeba podejść ze świeżą, wypoczętą głową. Podejmę tę próbę kiedy wejdzie do dystrybucji kinowej.
Dokładnie :) Od kilkunastu lat jestem n a NH i pierwszy raz przysnęłam. A lubię trudne, wolne kino... Wyszłam przed końcem. Myślałam, że brak mi wyrafinowania, ale widzę, że wszystko ze mną w porządku.
Ja siedziałem do końca, licząc na TEN MOMENT, w który wszystko nabiera sensu. A reżyser jeszcze dokręcił kilka krajobrazów na koniec, żeby dopełnić jakiś limit czasowy, co było nawet zabawne.
W ogóle się zastanawiam, czy ten film nie jest po prostu żartem, a reżyser śmieje się przed kompem czytając mądre komentarze.
Wszystko nabiera sensu. Tak, reżyser zebrał kasę z różnych państw, by pośmiać się z komentarzy w internecie.
To z pewnością nie jest dobry film, by rozpocząć przygodę z Apichatpongiem (na Horyzontach była jego retrospektywa, prawdopodobnie jedyna możliwość obejrzenia najważniejszego, tajlandzkiego reżysera w historii w polskim kinie). Film jest wyjątkowy, Apichatpong to w obecnym kinie, jeden z niewielu twórców, który tak autorsko łączy transcendencję, medytację i traumy narodowe, oferując widzowi wyjście poza tradycyjne ramy gatunkowe i narracje (wyjść poza strefę komfortu).
Poza tym podoba mi się jak wykorzystano tu Tildę. Apichatpong ściągnął do Kolumbijskiego filmu z kolumbijską obsadą amerykańską gwiazdę, nie po to by umieszczać ją w centrum, ale by była ona przewodnikiem po opowieści. To historia o narodzie Kolumbijskim, a czysto filmowo - historia Hernana, dla którego amerykanka jest środkiem do rozprawienia się z tłumioną traumą.
Tajemniczy dźwięk służy tu tylko za rekwizyt, prowadzi bohaterkę, by tam mogła odegrać swoją rolę. Czym jest? To pewnie mało istotne (Apichatpong kpi tu z widzów, którzy przywykli, że jak jest tajemnica, to musi być wyjaśnienie - więc macie "pierdzące" UFO :D), ważne, że jest narzędziem, które pomoże bohaterce odegrać jej rolę w historii.
Wiadomo, to film trudny w odbiorze, można na nim spać, ale ja lubię jak filmy zmuszają do intelektualnego wysiłku, niż dają prostą, emocjonalną satysfakcję. 8-9/10
To nie było moje pierwsze spotkanie z reżyserem. I fakt, nie należy do moich ulubieńców, ale zdecydowanie bardziej podobał mi się Cmentarz wspaniałości. Może jak na festiwalu biega się od jednego seansu do drugiego, to nie ma czasu na pogłębioną refleksję. I to zmęczenie. Sama jestem sfrustrowana, że tak go odebrałam.
Ja to w sumie pisałem do tego Jarka i bazowałem na jego komentarzu. Źle zaznaczone. Sorry.
"ale ja lubię jak filmy zmuszają do intelektualnego wysiłku, niż dają prostą, emocjonalną satysfakcję"
Mówisz o emocjonalnej satysfakcji, która po prostu się u mnie nie pojawiła.
Trauma miejscowego ludu - ok, ale rozumiem, że też nie widzisz w tym nic więcej.
Przecież on pracuje tylko i wyłącznie w strefie komfortu i tam stara się przenieść widza. Zamiast snu którym się tak chełpi w Guangyin de Gushi – Taiwan Xin Dianying (2014) wyszło kolejne postmodernistyczne nudziarstwo imitujące nową falę. I co z tego, że przeniósł się do Bogoty jak nadal opowiada o tym samym i w ten sam sposób, dosłownie. Wystarczy kojarzyć jego wcześniejsze filmy, instalacje, średnie metraże.
Ten Pan na dziś wypstrykał się z pomysłów i nie zmieni tego UFO bo ścieranie się fantastyki z realizmem było u niego zawsze a tu zostało przesunięte do pokrewnego ekstremum.
PS: Teraz leci rozkmina dla freaków.
Jeśli piszesz "najważniejszego, tajlandzkiego reżysera w historii w polskim kinie" to niejako zaprzeczasz stanowisku samego reż. i temu co niosą jego filmy bo on dokonuje rewizji historii, dyskursu, widmontologii jak Derrida co prowadzi do wniosku (według racjonalnych urojeń freudomarksistów oczywiście) iż musi pojawić się ktoś lepszy (nie szkodzi, że będzie to w przyszłości) od niego samego a więc twoje stwierdzenie jest nieprawdziwe xD
Wiesz, ze ja tez wybiegłam? Mysle "jeszcze 15 minut, dasz rade, wytrwaj do konca" - juz w polowie seansu z radoscia myslalam o wyjsciu...
Podobno twórca zakłada, że na tym firmie można usnąć. Tak powiedziano na wstępie filmu.
Oglądanie tego filmu to zupełnie inne doświadczenie.