nudne, głupie, infantylne i pretensjonalne. Jedyne, co w moich oczach ratuje ten film, to język hiszpański, który lubię oraz fajnie ubrane laski. Fabuła naciągana, nic z niczego nie wynika, nic niczego nie jest skutkiem. Scena na korcie tenisowym, gdzie rakietami okładają się przyjaciele jest żenująca. A jednak rozbawiła widownię, co jest zastanawiające. Po 40 minutach zaczęłam zerkać na zegarek, po półtorej wyszłam z poczuciem straty czasu i pieniędzy.
A weglug mnie film jest rewelacyjny. Nie wiem tylko jak zostal przetlumaczony na polski, bo widzialam go jakies 2 lata temu jak bylam w Hiszpanii i w oryginale wypadl fantastycznie. W ogole uwazam ze kino hiszpanskie o niebo bije polski kicz (od paru lat nie widzialam prawie zadnego dobrego polskiego filmu...).
Polecam tez ostatniego Almodovara 'La mala educacion'
jedno jest pewne- hiszpańskiego nie znasz należycie,powinno byc (jeśli już musi):
'una gran mierda' lub 'una mierda grande'
no wlasnie!
A film latwy i przyjemny (a te absurdalne przerywniki wygibańce zwalaly mnie z nóg - mimo ze siedzialem)