Serial kompletny, zaplanowany od początku do końca. Zbędnie nie został przedłużony jak większość produkcji obecnie. Historia zamknięta, kilka wątków pozostawiono do interpretacji. Dla mnie jedyny serial, na który co niedzielę czekałem z zaciekawieniem. Fajnie, że z historii o hakerze przeobraziło się to w coś takiego. Na plus też finał, który skupił się na najważniejszej rzeczy, a wątki z pozoru istotne fabularnie zostały lekko zmiecione na dalszy plan.
Zgadzam się! Chyba jedyny serial po Skazanym na śmierć, a potem Mentaliście, który przyciągnął taką uwagę, że czekało się na następny odcinek i główkowało o co może chodzić.
Chyba się pomyliło Skazanego z Zagubionymi bo tamten to taki serial pierwszy przełomowy jezeli chodzi o główkowanie o co chodzi .Prison Break jest serialem akcji tam nie ma nic do głowkowania.
Szczerze to pewnie pomyłka, miałem 2 sezon ocenić na 8 a wyszło na finalną ocenę xD
a dla mnie własnie w odróznieniu od wiekszości seriali ogladałem go dośc długo nawet jak dostepne były odcinki nie wiem z czego to wynikało bo serial jest genialnie zrealizowany, ujecia kamery,gra aktorska swietne postacie nawet 3 ,4 planowe, nieprzewidywalna fabuła.
Przyznam, że nie ogarniam ostatniego odcinka. To jak to w końcu było?
1. Prawdziwy Elliot cały czas jest w śpiączce, a wydarzenia przedstawione w serialu ogóle nie miały miejsca. Cała ta walka z korporacjami, Vera, Krista...Nic z tego nie było prawdziwe, istniało tylko w śnie czy wyobraźni prawdziwego Elliota
2. Wszystko to miało miejsce, ale cały czas obserwowaliśmy Elliota który nie był tym prawdziwym, a jedną z osobowości, podobnie jak Mr Robot.
Proszę o wyjaśnienie, bo mam niezły mindf**k.
Oczywiście, że opcja nr 1. Prawdziwy Elliot leży w śpiączce od czasu gdy wypadł z okna. To wszystko co oglądamy dzieje się w jego głowie. W pierwszym odcinku kreuje siebie jako hakera, mściciela i tropiciela pedofilów z racji tego, że sam doznał krzywdy. W czasie śpiączki krok po kroku uświadamia sobie co się stało bo z początku nie przyjmował prawdy. Na początku sądził, że ojciec wyrzucił go w gniewie za to że powiedział matce o jego białaczce, powiedział jednak matce o czymś o wiele gorszym, później dotarło do niego że wyskoczył ze strachu. Elliot, cały czas wypierał prawdę, dlatego stworzył np postać psycholog, która miała go do niej doprowadzić. Cała reszta wątków to tło do całej historii, próbował wykreować sobie świat w którym jest szczęśliwy, jednak cały czas czuł, że coś jest nie tak. Ostatnia scena to wychodzenie przez świetlisty tunel, budzenie się ze śpiączki po tym gdy uświadamia sobie, że to co tworzył działo się tylko w jego głowie. Przynajmniej ja tak odebrałem zakończenie. W całym serialu jest kilka wskazówek świadczących o tym a w szczególności od 10 odcinka ostatniej serii.
przecież w finale gdy elliot się budzi to w TV jest informacje, że zhang nie żyje, poza tym darlene też mu o tym mówi. następnie zasypia i zwraca elliota temu 'prawdziwemu' po czym się budzi i wtedy darlene go rozpoznaje. darlene wcześniej też mu wprost mówi o tym, że w pewnym momencie prawdziwy elliot zniknął i na jego miejsce wskoczył ten, którego obserwowaliśmy praktycznie przez cały serial. twoja opinia o tym, że tak naprawde cała historia jaką obserwowaliśmy to tylko sen elliota jest niesamowicie głupia i nie wierze, że sam esmail mógłby w taki sposób zakończyć serial.
Wszystko zależy od stopnia świadomości w śpiączce. Elliot mógł to wszystko słyszeć(tv był włączony) i ułożyć do tego historię.
Mimo to, zdecydowanie bardziej do mnie przemawia druga wersja gdzie to wszystko się wydarzyło naprawdę.
Gdy Eliot budzi się ze śpiączki jego twarz jest w strupach co sugeruje, że wypadek miał niedawno, a nie paręnaście lat temu.
Zdecydowanie opcja ze śpiączką/paraliżem całkowitym. Oczywiście reżyserzy powinni darować sobie ostatni odcinek, ale taka moda na kończenie seriali z efektem "wow", a nie "happy end". Każdy z oglądających zakończy serial po swojemu. Ja wybieram jakiś tam happy end.
Cofam swoje słowa. Przeanalizowałem zakończenie jeszcze raz i wyraźnie widać, że poszczególne osobowości Eliota łączą się ze sobą w całość i na końcu wraca pełny Eliot, a nie jego część.
Nie sądzę by kilkuletnie dziecko było w stanie wykreować taki świat, nawet we śnie. Dlatego opcja numer 2. Trywialna i mało ciekawa, ale mimo wszystko mniej irytująca od opcji numer 1.
Oczywiście opcja numer 2. "Boska" Krista z resztą opowiada jak "prawdziwy" Elliot tworzył kolejne wersje osobowości z różnych przyczyn, aż w którymś momencie, z gniewu do społeczeństwa (jak to było ujęte) stworzył naszego znajomego Elliota-hakera. Ten Elliot okazał się geniuszem i najsilniejszą osobowością, więc zdołał przejąć władzę nad wszystkimi innymi osobowościami i samym gospodarzem. Ten moment to właśnie ten wspomniany przez Darlene jakoś na początku samego FSociaty. Następne wydarzenia są prawdziwe, aż do wybuchu w elektrowni. Kolejny alternatywny odcinek to poznawanie prawdy o sobie i ostateczne, dobrowolne oddanie władzy prawdziwemu Elliotowi. Tutaj piękna symboliczna scena jak wszystkie osobowości siedzą w sali kinowej i oglądają "prawdziwe" życie Elliota. Dodatkowo za opcją 2 przemawia mocno ostatnia scena w której widać, że Darlene nie jest zaskoczona tym, że się obudził (nie ma zaskoczenia w pierwszej chwili jak zobaczyła, że ma otwarte oczy), a dopiero wtedy jak spojrzała mu w oczy i zobaczyła swojego prawdziwego brata.
Ile w końcu było tych osobowości? 6? 1. Eliot-haker, 2. Ojciec, 3. Matka, 4. Mały Eliot, 5. Obserwator (my) i 6. Prawdziwy Eliot, którego nie widzieliśmy, a którego Eliot-haker zwrócił Darlene w ostatniej scenie?
Ha ha, mój błąd, ojciec == Mr. Robot, za szybko odpowiedziałem :) Ale tak, było 6 osobowości. Było podejrzenie, że również Wellick jest formą osobowości Elliota ale ostatecznie wszystko wskazuje na to, że był prawdziwy we wszystkich scenach (pomijając alternatywny odcinek).
Prawdziwy Ellliot to Tyller. Ostatnia scena pokazuje że niebieskie światło w lesie to ekran monitora EKG . W szpitalu jest obraz lasu w którymi był Elliot tj Tyller , bo jedna i ta sama osoba
Ciekawa teoria, też się nad tym zastanawiam. Ale jak połączyć to, że np. Tyller został oskarżony o morderstwo, ukrywał się, miał żonę, dziecko itd, a osobowość Elliot-haker w tym czasie np. pracował albo siedział w więzieniu. Co myślisz?
Ale Eliot-Haker nie był prawdziwy? W jaki sposób doszłoby wtedy do tych wszystkich zdarzeń z jego udziałem, z FSociety, All Safe, Dark Army, White Rose, Washington Township itd? Po przebudzeniu się Darlene powiedziała, że to było wszystko naprawdę. Jak dla mnie, to było 5 osobowości, bez Hakera, który był raczej prawdziwą "cechą" Eliota. Przecież ktoś bez takich zdolności nie mógłby brać udziału w tych wszystkich prawdziwych wydarzeniach, jeśli były realne.
Też uważam, że tu w zasadzie nie ma pola do dyskusji, bo jest dosyć oczywiste, że to opcja druga jest właściwa, ta pierwsza jest dosyć absurdalna i w zasadzie nic do niej nie pasuje, a już zwłaszcza wyjaśnienia Mr. Robota i quasi-Kristy z końcówki serialu.
Natomiast dwie rzeczy wydają się tu jednak nie pasować - po pierwsze wydaje mi się, że kiedy pozostałe osobowości gdzieś w połowie ostatniego sezonu rozmawiały o tej tajemniczej dodatkowej osobowości (którą okazał się później prawdziwy Elliot) powiedzieli, że ta osobowość była uśpiona od lat. Tymczasem akcja całego serialu dzieje się chyba w ciągu niecałego roku, a Darlene powiedziała, że zmianę w Elliocie zauważyła kiedy zakładali FSociety, czyli nijak nie minęły lata.
A po drugie Darlene powiedziała z jednej strony, że miała niespecjalną więź z prawdziwym Elliotem, że zbliżyli się do siebie dopiero po jej powrocie do miasta, kiedy kontrolę przejął już nasz narrator, a jednak było też powiedziane, że więź prawdziwego Elliota z Darlene jest wyjątkowa i dlatego Darlene była w stanie przywołać prawdziwego Elliota, i z tego samego powodu nasz narrator usunął Darlene ze świata fantazji, w którym zamknął umysł gospodarza.
To jest ciekawa hipoteza wyjaśniająca wszystko. https://www.youtube.com/watch?v=8OPf3nQSoDU&feature=youtu.be Ps. Zwróćcie uwagę na kolorów oczów głównego aktora i kolor oka w ostatniej scenie... https://i.imgur.com/MqDrsc5.png
Obejrzałem raz jeszcze całość i teraz mogę z pewnością to powiedzieć: "Mr. Robot" ma o dwa twisty za dużo. Nie wiem, czy autor wymyślił je już na początku, albo we wczesnym etapie serialu, może, ale nie jest to ważne. Chodzi mi o ujawnienie, że Elliot był molestowany w dzieciństwie oraz finałowy zwrot "światów, m-teorii, mnogiej osobowości", zwał jak zwał. Zamiast tego wolałbym się dowiedzieć, co oznaczało "niebieskie" odkrycie Tyrella i dlaczego Whiterose używa jako symboli powieści rosyjskie. Na przykład, lub bardziej zgłębić historię ojca Elliota.
Nie podoba mi się, że zrobiono pedofila z ojca Elliota i rozumiem to wszystko, aby poskładać fabułę, lecz zwyczajnie nie pasuje mi taki pomysł. Ojciec miał być od początku jedynym dobrem w życiu Elliota i to było w porządku, po co jeszcze to zmieniać? Dla większego zaskoczenia. Wydaje mi się, że nie tędy droga do zbudowania wiarygodnych emocji.
Co do ostatniego zaskoczenia: lubię takie przewrócenie wszystkiego do góry nogami, ale nie znaczy, że lubię to zawsze. Tutaj mi nie siadło. Głównie dlatego, że mocno wszedłem w historię hakera walczącego z systemem, z elitami rządzącymi światem, z kimś, kto marzy o prawdziwej demokracji. Zbyt podobała mi się cała ta historia z czterech sezonów, żeby ją tak chamsko podważyć. Szkoda. Czasami zbytnie kombinowanie nie wychodzi opowieści na dobre.
Serial wciąż uważam za świetny, który w niektórych aspektach wyznaczył nowe standardy dla seriali. Zapamiętam wiele postaci (z dalszego planu choćby Leona, cyngla jarającego trawę, czytającego książki i oglądającego filmy), zapamiętam początki Elliota z pierwszego sezonu, wiarygodne zbudowanie jego postaci (i taka miała zostać, tylko z Mr. Robotem jako alter ego!) i zapamiętam obnażenie współczesnej cywilizacji. Ale finału za bardzo nie chcę pamiętać.
Haker-Eliot był bardzo nieszczęśliwy. Widać to przez cały serial. Jego postawy były mocno destrukcyjne. Szczęście poczuł dopiero gdy oddał kierownicę i usiadł w kinie obok innych osobowości a następnie zaczął oglądać życie prawdziwego Eliota, który zasłużył by samemu podejmować decyzje. Uważam, że to kompletny finał z Happy Endem.
Gdyby okazało się, że prawdziwy Eliot to haker to byłoby mi go szkoda, ponieważ miał gówniane życie. A tak ma świadomość wraz z innymi osobowościami, że wszystko co ich spotkało i co zrobili było po to by chronić prawdziwego Eliota i to jest piękne w tej historii.
A tak Eliot-Haker ma świadomość wraz z innymi osobowościami, że wszystko co ich spotkało i co zrobili było po to by chronić prawdziwego Eliota i to jest piękne w tej historii.*
Tak, oczywiście, natomiast mnie usatysfakcjonowałby finał bardziej "przyziemny". Musze podkreślić, że nie uważam zakończenia "Mr. Robot" za złe, jest dobre i przemyślane, lecz rozczarowało mnie dlatego, że oczekiwałem innego.
Mialem podobnie, po tym ostatnim napadzie zastawialem sie czemu kontynuuja. Byly zabawne watki - Leon, scena na Lotnisku miedzy Dom a Darline, ale mialem wrażenie, ze sa takie na sile. A jednak koncowe odcinki taki wrazenie na mnie zrobily ze daje 10 z czystym sumieniem.
Ale Eliot Haker był jedną z osobowości? To Eliot nie był faktycznie hakerem? Moim zdaniem był, na co wskazuje jego działalność jeszcze przed FSociety. No i w jaki sposób te wszystkie zdarzenia od założenia FScoiety miałyby być prawdziwe, gdyby nie był świetnym hakerem? Kristine sam powiedziała, że nowa osobowość z gniewem, pojawiła się niedawno, czyli +- w momencie założenia FSociety, o czym mówiła potem Darlene w szpitalu, ale to moim zdaniem oznaczy tylko to, że ten Haker stał się innym człowiekiem, z inną, agresywną osobowością, a nie to, że sam Haker został jedną z osobowości Eliota
Niebieskie odkrycie ? Prawdziwy Ellliot to Tyller. Ostatnia scena pokazuje że niebieskie światło w lesie to ekran monitora EKG . W szpitalu jest obraz lasu w którymi był Elliot tj Tyller , bo jedna i ta sama osoba
Z chęcią bym podyskutował, ale mówiąc szczerze, nie pamiętam, o co mi tam chodziło :)
zobacz wyciętą scenę z lasu.. Tyler mówi o ile dobrze pamiętam "Żaden z Was nie jest wiarygodny" i się śmieją, tj Elliot i jego rzekomy ojciec , a przecież realne osoby nie mogą widzieć ich 2 naraz. Potem Tyler widzi niebieskie światło, to od ekranu EKG w szpitalu... to początki odzyskiwania świadomości przez niego po wypadnięciu przez okno. Tyler stworzyl te wszystkie postacie w głowie w odniesieniu do tego co było w otoczeniu i głównie co słyszał oraz kto go odwiedział (włączony TV i była głośna sprawa odnosnie wycieku danych, hakerzy itd) Ta scena była wycięta, bo zbyt dobitnie opowiada , o co chodzi :) i że wszystkie postacie są zmyślone przez Tylera i nie bez powodu dla Tylera liczy się wsparcie Elliota, postać nabjliższa jemu.. Ponad to jego żona, była wyjątkowo zainteresowana obserwowaniem Elliota, bo to był jej mąż :) chociaż już to jest zagmatwane i nie ma co wchodzić, bo pewnie sam reżyser nie miał zamiaru aby wszystko trzymało się idealnie kupy
Było kilka scen, gdzie rozmówca prowadził dialog zarówno z Tyrellem, jak i Eliottem. Teoria, że to ta sama osoba jest kompletnie pozbawiona sensu. Jakby niby miał prowadzić jednocześnie takie podwójne życie, bogatego dyrektora i gościa mieszkającego praktycznie w slumsach?
Poza tym jak w takim razie wytłumaczyć ostatnią scenę drugiego sezonu, gdzie na tablicy w FBI widnieją zdjęcia z nazwiskami obydwu różnych postaci?
Większość ludzi lubi zjeść, podupcyć, pospać i pobawić się z kotem/psem/dzieckiem. Jeszcze świecidełka. Jakiej byś chciał alternatywy dla tej bezrefleksyjnej masy 99% społeczeństwa? A tak - możesz robić niemal co chcesz. Mieć w dupie system (nie za głęboko), jarać trawę, oglądać seriale, czytać książki - co chcesz. Być wesoły albo, co gorsze, smutny w swej świadomości beznadziei.
Także ja bym systemu nie obalał, bo Janusz Kowalski zwariuje...i przyjdzie mnie zabić.